Dłubanie bez końca


Na hardanger zachorowałam pół roku temu, ale dopiero teraz ruszyłam wyszywać pierwsze bloczki i poznawać tą technikę.

Serwetkę zaczęłam od końca, czyli od wykonania obrąbka i mereżki. Oczywiście, jak to bywa w przypadku istot niecierpliwych, nie obyło się bez  prucia i wielu poprawek. W wyniku materiałowych braków serwetkę odłożyłam na później i zabrałam się za kolejny obraz krzyżykowy kosztem świątecznych przygotowań.


 Przeklęty haftoholizm!!!

2 komentarze:

  1. Trzeba przyznać, że krzyżyki wciągają niesamowicie :)))
    Ciekawa jestem efektu końcowego Twojej serwetki hardangerowej. Bardzo podoba mi się ten haft :)

    OdpowiedzUsuń
  2. cieszę się, że pokazujesz nam tu swoją serwetkę, już widać że będzie pięknie wykończona - mereżka perfekcyjna. Czekam na kolejne etapy ze stawiania bloczków. Pozdrawiam :))

    OdpowiedzUsuń