Popłynęłam rwącym prądem. Tym razem prądem okazały się półfabrykaty jubilerskie wszelakiego rodzaju, koraliki, kamyki, druciki...
Miałam wytrwać w postanowieniu i nie zaczynać nic nowego - a tu proszę, kolejny, nowy "(biżu-)
holizm". Wszystko rozpoczęło się niepozornie od szydełkowych kolczyków, poprzez obróbkę metalu, która wyewoluowała z kolei w osobliwe wariactwo, kończąc się zakolczylowaniem moich własnych uszu.
Nieustannie gnę, nadziewam, zawijam, produkuję...